Strona główna Rejsy Rejs Bałtyk 2009
AktualnościNasz klubLinkiRejsyGaleria zdjęć
Sponsorzy
Rejsy - Odbyte
Rejs Bałtyk 2009

Jesienią, wspominając  letnie przygody pod żaglami na Mazurach i planując kolejne wakacje wpadliśmy na genialny pomysł: zaplanowaliśmy wypad na Bałtyk. Była nas trójka zapaleńców: Adam, Dorota i ja. Kiedy wieść o naszych planach rozeszła się w Klubie dołączyli do nas: Krzysiu Brzezinka z Małgosią, Krzysiu Duszuk z Renią, Adaś Kominek i Marta Szymańska.  W międzyczasie okazało się, że będziemy mieli przyrost naturalny w Klubie i dwie dziewczyny wypadły z załogi. Aby załoga była fajna i sprawdzona Adaś Kozak rozesłał wici po swoich kumplach z poprzednich rejsów. Dołączyli do nas Krzyś i Kasia z Krakowa oraz Arek z Dortmundu. Mieliśmy przed sobą długa drogę pociągiem do Szczecina, którą postanowiliśmy sobie urozmaicić.



W czasie podróży bawiliśmy się wyśmienicie.

    

      Nieco „zmęczeni” wysiedliśmy na dworcu w Szczecinie aby spotkać się  z Arkiem, Adasiem Kominkiem  i Krzysiem. Stamtąd samochodami udaliśmy się do Trzebieży.

 S/y Jurand ,na którym mieliśmy wypłynąć na rejs, to jeden z najbardziej zasłużonych, polskich pełnomorskich jachtów szkoleniowych. Stalowy kecz bermudzki, zbudowany w Gdańsku w 1959r. Płynęliśmy więc na nim w jego pięćdziesiąte urodziny. Z niecierpliwością czekaliśmy by poznać  ostatniego załoganta i oczywiście kapitana. W niedzielę po południu dołączył do nas Jarek. Jak się okazało, był z Chorzowa, a więc „nasz”.

 W czasie rejsu pełnił funkcję Pierwszego Oficera. Był profesjonalnie przygotowany do rejsu.

 

 

 Kapitan  Jerzy Sroka okazał się sympatycznym, miłym człowiekiem, początkowo nieufnym wobec nas. Kiedy jednak przekonał się, że część z naszej załogi ma pojęcie o żeglowaniu i jesteśmy pokorni wobec żywiołu, wyluzował  i z pełnym zaufaniem pozwolił pełnić przydzielone nam funkcje na jachcie.

 

 Z Trzebieży wyszliśmy w poniedziałek oddając  honory zgodnie z tradycją. Noc spędziliśmy w porcie w Świnoujściu.  We wtorek ruszyliśmy w morze. Po śniadaniu zebraliśmy się w messie i  przy dźwiękach gitary chcieliśmy miło spędzić czas. Jednakże po kilku chwilach twarze załogi bledły i pojedynczo wychodziliśmy na pokład. To, co działo się z naszymi żołądkami trudno opisać.

 

 

MORZE CHYBA WŚCIEKŁO SIĘ  !!! 

 

 

Wiała dobra szóstka. Siedzieliśmy jak śledzie na pokładzie walcząc z chorobą morską i przejmującym zimnem. Zejście pod pokład było nie lada wyczynem . Rollercoaster w wesołym miasteczku to betka. Jednak ułożenie się w pozycji horyzontalnej przynosiło pewną ulgę. Niektórzy z nas podzielili się z Neptunem śniadaniem.  Byliśmy tak zajęci każdy sobą, że wachta kambuzowa zapomniała o swoich obowiązkach. Musieliśmy liczyć na tych, co potrafili utrzymać pion. Wiatr zerwał nam topenantę. Całe szczęście, że nikt nie dostał bomem w głowę. Zwinęliśmy grot i płynęliśmy dalej.

 

  Płynęliśmy nocą. Wypiliśmy morze herbaty z cytryną.
Rozgrzewała świetnie. Zawinęliśmy do Nexo.  Jest to drugie co do wielkości miasto Bornholmu. Musieliśmy naprawić usterki na jachcie. Spędziliśmy tam cały dzień ponieważ  na Bałtyku wiatr dochodził do dziewiątki Była okazja zwiedzić to duńskie miasteczko. Jest dość egzotyczne bardzo czyściutkie, bramy pootwierane, rowery stoją na ulicach. W naszym kochanym kraju to byłoby niemożliwe!!! Należałoby  przyznać, że w osobliwy sposób tubylcy wyprowadzają psy na spacer.

 

 

     

Ale czas było wracać na jacht. Musieliśmy naprawić zerwaną topenantę. Tylko, kto to zrobi? No i znalazł się śmiałek. Oczywiście Adaś Kominek. Chłopcy wciągnęli go na ławce bosmańskiej i Adaś szybko naprawił usterkę.  Widok był, trzeba przyznać,  zapierający dech w piersiach.

    

 Mnie aż włos się zjeżył z wrażenia! (Chyba, że to z powodu wiejącej dziewiątki na Bałtyku)

 

 

 

 

 Teraz sprawnym jachtem mogliśmy wracać do domu. Morze było spokojne.  Wykorzystaliśmy to na szlifowanie sztuki żeglarskiej.

   

 Jeszcze tyko podziękowania dla kapitana za udany rejs, pożegnalne zdjęcie i żegnaj Bałtyku! Na pewno jeszcze kiedyś się spotkamy!

 

 

 

 

Z żeglarskim pozdrowieniem
Ewa Grazda
Maj 2009

zobacz zdjęcia

Powrót
© 2010 KSW Hutnik Pogoria